13:58

Kiedy wierzyliśmy w syreny - Barbara O'Neal


Instagram
W momencie śmierci bliskiej osoby trudno uwierzyć w to, co się stało. Często przełomowym momentem okazuje się pogrzeb, gdy wszystko staje się oczywiste i nieodwracalne. Są jednak sytuacje, gdy pogrzeb nie może się odbyć i nie dochodzi do zamknięcia rozdziału życia związanego z tą osobą. Kit nie miała szansy pożegnać swojej siostry. Josie odeszła, nie było ciała, nie było pogrzebu. Była tylko świadomość, że zginęła w okrutny sposób. W takim razie, kim była tak podobna do niej kobieta, którą Kit widziała w wiadomościach o pożarze w Auckland?

Przez całą podróż Kit zastanawiała się, czy dobrze postępuje. Bała się, że narobiła sobie nadziei, że na miejscu czeka ją ogromne rozczarowanie i przeżywanie żałoby po siostrze na nowo. Nawet nie przypuszczała, że jej decyzja przyniesie taki skutek! Pobyt w Auckland okazał się jedną wielką niespodzianką, zmierzeniem się z rzeczywistością i wyjściem z bezpiecznej skorupy. Towarzyszący temu ogrom emocji nie ułatwiał sprawy. 

Wyruszając na poszukiwania siostry, brała pod uwagę wiele scenariuszy, ale ten jedyny prawdziwy był dla niej prawdziwym zaskoczeniem. Nie mogła zrozumieć motywu, którym kierowała się Josie. Nie mieściło się jej w głowie, jak można zdecydować się na coś takiego. Kit wiedziała, że jej siostra ma problemy i jej życie nie należało do najłatwiejszych, ale do tej pory sądziła, że tak było, ponieważ Josie tego chciała i taki był jej wybór. Rzeczywistość okazała się inna. Bolesna. Trudna. Zapierająca dech w piersiach. Z każdą kolejną rozmową było jednocześnie i łatwiej, i trudniej. Łatwiej, bo elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, wiele wyjaśniając. Trudniej, bo ta układanka była o wiele bardziej bolesna, niż ktokolwiek sobie to wyobrażał. 

Nie będę pisać więcej na temat fabuły, ponieważ nie chcę Was zasypać spoilerami, a właśnie tak by się to skończyło. Musicie mi uwierzyć, że to jest piękna historia. Pełna trudnych wspomnień i jeszcze trudniejszych decyzji, często niezrozumiałych. Sama dziwiłam się postępowaniem postaci, nie mogło do mnie dotrzeć, jak można tak postąpić. Potem przyszło otrzeźwienie. Nie byłaś w ich sytuacji. Nie przeżyłaś tego. Nie wiesz, jak wyglądałaby twoja reakcja na te wydarzenia. Może byłaby jeszcze bardziej niezrozumiała? Z perspektywy obserwatora łatwo komentuje się sytuację i ocenia czyjeś zachowanie. Gdy jesteśmy uczestnikami, wygląda to już zupełnie inaczej.

Ujęła mnie relacja sióstr. Były sobie tak bliskie, a jednocześnie tak dalekie. Wiedziały o sobie wszystko, nie wiedząc tak naprawdę nic. Po trzęsieniu ziemi chciały mieć ze sobą kontakt, ale unikały spotkań. Kit i Josie tak bardzo na sobie zależało, ale nie mogły się odnaleźć. Życie napisało taki, a nie inny scenariusz i ich losy całkowicie się rozdzieliły. Trudno powiedzieć, kto tak naprawdę zawinił. One same? Rodzice czy może Dylan, który dla każdej z dziewczyn był tak ważną osobą?

Ta książka jest podróżą w przeszłość. Zmierzeniem się wspomnieniami, nawet tymi najgorszymi, najbardziej traumatycznymi. Jest odnalezieniem siebie w historii, której nikt nie chciałby przeżyć. Autorka poruszyła tak trudne tematy, które nadal są aktualne, a nie powinny być. Nie powinno dochodzić do zaniedbywania dzieci, do ich molestowania czy nadużywania przez nich różnego rodzaju używek. Nie powinno być braku reakcji ze strony rodziców. Nie powinno być obojętności ze strony innych ludzi, którzy tak często spotykali dziewczynki w restauracji. Wszyscy, którzy je widzieli i znali, byli cichymi obserwatorami, byli częściowo winni tego, co się stało. Reszty dokonała natura, żywioł i okrutny zbieg okoliczności.

Zapewniam Was, że od tej książki nie będziecie mogli się oderwać. Waszym jedynym pragnieniem będzie zdobycie wiedzy. Dlaczego? Kiedy? W jakim celu? Jeżeli przeczytacie książkę do końca, otrzymacie odpowiedzi na te pytania.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger