Ktoś mi bliski - Ilona Gołębiewska

16:55

Ktoś mi bliski - Ilona Gołębiewska


Instagram
Zbliża się czas, kiedy buszowanie po sklepach z wszelkiego rodzaju drobiazgami sprawia nam szczególną przyjemność. Dekoracje, światełka, świąteczna muzyka i to coś, małe coś, często wręcz nieuchwytne, co sprawia, że chcemy komuś sprawić radość naszymi poszukiwaniami. W tym przedświątecznym czasie dzieje się również wiele rzeczy, często magicznych, które napędzają nas na kolejne miesiące, a czasami, nawet lata. Właśnie wtedy dzieją się cuda! Mamy w nich udział większy lub mniejszy, ale on jest i to się liczy. A jak to było ze sklepikiem Fortuna Vintage? Czy tam również miała swój udział magia, czy tylko (albo aż) zwykła ludzka dobroć?

Sklepik stworzyły siostry, Zoja i Lena. Obie z ogromnym talentem postanowiły sprawiać ludziom radość, poprzez sprzedawanie rzeczy rzadko spotykanych, wyjątkowych. Chciały, aby stare przedmioty przeżywały drugą, a potem i trzecią młodość, żeby na nowo zostało docenione ich piękno. 

Kiedy w ich drzwiach pojawił się Marek Stryjewski, nie sądziły, że wydarzenia przybiorą taki obrót. Mężczyzna przyszedł do nich z kufrem pełnym starych rzeczy. Chciał, żeby Zoja z Leną wystawiły je na sprzedaż, a dochód przeznaczyły na schronisko dla psów. Dziewczyny zaczęły swoje działania, aż odebrały pewną wiadomość. Wśród przeróżnych rzeczy znalazł się jedyny w swoim rodzaju medalion. Już na zdjęciach prezentował się wyjątkowo. Nadawca wiadomości twierdził, że wie, kto jest jego właścicielem. I wtedy zaczęła się magia.

Zarówno Zoja, jak i Lena, były pod ogromnym wrażeniem Celiny. Mimo strasznych przeżyć ta starsza kobieta potrafiła korzystać z każdego danego jej dnia w maksymalny sposób, wyciskała go jak cytrynę. Przy tym wszystkim nie zapominała o innych, często w o wiele gorszej sytuacji niż ona. Odkąd wnuk pokazał jej zdjęcie medalionu, miała tylko jedno marzenie, aby do niej wrócił. Miał dla niej ogromną wartość sentymentalną. Okoliczności, w jakich go otrzymała oraz zawarta w medalionie fotografia miały dla niej ogromne znaczenie. Był tak blisko, na wyciągnięcie ręki, i nie chciała stracić go ponownie. 

Cała historia jest, wbrew pozorom, bardzo realna. Doświadczenia każdego bohatera mogą dotyczyć każdego z nas. Są prawdziwie bolesne, szczególnie te dotyczące życia Celiny. Ile jest czy było osób, które kilkadziesiąt lat temu przez panujący ustrój straciły kogoś tak bliskiego, że myśl o tym sprawiała niewyobrażalny ból? Nie da się zliczyć. Dlatego, gdy pojawia się szansa na spotkanie kogoś takiego, nie można z niej nie skorzystać. Celina czuła, że to jej jedyna szansa, aby jeszcze raz spotkać Stanisława, porozmawiać z nim i dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się wiele lat temu.

Bohaterowie powieści przeżywają wiele radosnych, ale także smutnych i wymagających chwil. Każda z nich jest dla nich nowym doświadczeniem i nauką na przyszłość. Chcą maksymalnie wykorzystać kolejne chwile, które nie zawsze są dla nich proste. Nie poddają się, lecz idą naprzód. I to nie jest jakaś specjalna odwaga czy wytrwałość, lecz po prostu życie. Nie tylko oni muszą podejmować trudne decyzje czy pogodzić się z porażką. Takie sytuacje spotykają każdego z nas. Dlatego tak lubię powieści tej autorki, ponieważ można w nich spotkać prawdziwe życie.

Jeżeli szukacie książki, która będzie dla Was prawdziwym relaksem i odpoczynkiem, która kojarzy Wam się ze spokojem, to możecie bez wahania sięgnąć po nową powieść Ilony Gołębiewskiej. Znajdziecie tam chwile dla siebie i przyjemnie spędzony czas. Jest idealna na te przedświąteczne dni, które są przed nami. 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza

Jesień w Przytulnej - Katarzyna Michalak

16:05

Jesień w Przytulnej - Katarzyna Michalak

 

Instagram
Sława nie zawsze przynosi pozytywne skutki. Czasami bardzo ciężko jest znosić jej konsekwencje. Prywatność maleje do zera. Każdy krok jest pilnie śledzony, członkowie rodziny również to odczuwają. Gazety urządzają sobie konkurs na najbardziej poczytny nagłówek, a główny bohater całego zamieszania ma ochotę schować się w najciemniejszym kącie najgłębszej piwnicy. Właśnie z takimi problemami zmaga się rodzina Gawroszów w trzeciej części Sagi Przytulnej, a przecież już wcześniej nie mogli narzekać na nudę!

Alicja nawet nie przypuszczała, jakie zamieszanie wywoła jej chęć pomocy rodzinie. Gdy zaczynała pisać, przez myśl jej nie przeszło, że po wyjściu prawdy na jaw zapanuje taki chaos. Przecież nie chciała źle! Jej marzeniem było poprawić byt najbliższych, pomóc dzieciom wejść w dorosłe życie na dobrym poziomie, zapewnić Amelii leczenie, a wreszcie-odpocząć po tylu latach ciężkiej pracy. Gdyby mogła przewidzieć, jak to się skończy, pewnie przeanalizowałaby wszystko jeszcze raz, ale musiała być ze sobą szczera. Mimo tych wszystkich problemów, niedogodności związanych z odkryciem jej tożsamości, nie żałowała tego, co zrobiła. Osiągnęła cel i chciała, żeby reszta spraw ułożyła się, jak trzeba.

A z tym już jest większy kłopot, ponieważ każde z jej dzieci nie daje o sobie zapomnieć. Trudności, które napotykają, nie należą do błahych. Mają swoje tajemnice, co niczego nie ułatwia. Chcieliby załatwić swoje sprawy samodzielnie, ale są takie sytuacje w życiu człowieka, że gdyby nie pomoc najbliższych, mogłyby one zakończyć się katastrofą. Tak właśnie jest w przypadku Ady. Dziewczyna chciała tak niewiele, bo tylko zdobyć akceptację wśród kolegów i koleżanek z nowej szkoły. Okazało się, że trafiła na wyjątkowo okrutnych rówieśników. "Wyzwanie" wymyślone przez przywódczynię grupy jest bezlitosne, wręcz bestialskie. Mimo to Ada zdecydowała się wziąć w tym udział. Co by się stało, gdyby Azja nie zorientował się, że siostrze grozi niebezpieczeństwo? Tego nie wiemy, ale można łatwo się domyślić, że nie byłoby pozytywnego zakończenia.

Sam Azja również przechodzi trudne chwile. Jego świat raz za razem ulega zawaleniu. To, co go spotyka, jest niezmiernie smutne i aż dziw, że jest on w stanie to wszystko udźwignąć, a na dodatek jeszcze wspierać rodzinę. Za każdym razem podnosi się i idzie dalej, choć wcale nie jest mu łatwo. Najbliżsi robią, co mogą, aby pomóc mu w okresie żałoby, aby mógł dojść do siebie, jednak Azja ma świadomość, że to zostanie już w nim na zawsze i nigdy o tym nie zapomni. Stracił część siebie.

Z ogromną pewnością mogę stwierdzić, że to najlepsza część Sagi Przytulnej. Pierwsza wprowadzała nas w całą sytuację, druga ujawniała stopniowo kolejne tajemnice, ale to właśnie ta trzecia jest gwarancją emocjonalnego rollercoastera. Podczas czytania była radość i nadzieja, był smutek i żal, a nawet złość. Nie spodziewałam się, że poczuję aż tyle, ale też opisywane wydarzenia nie należały do tych najprostszych. Każda z postaci ma "swoje 5 minut" i wykorzystuje je maksymalnie. Prym wiedzie Azja, który ma swój udział w sprawach dotyczących każdego członka rodziny i bardzo dobrze, bo jest on dla nich, swego rodzaju, spoiwem i przestrzenią do kontaktu. Wraca to do niego, niczym bumerang, bo gdy cierpi, nie jest zostawiony sam sobie. To jest naprawdę piękne.

Nie chciałabym pisać za dużo o samej fabule, nie chcę spoilerować. Niech każdy sam odkryje kolejne karty historii rodziny Gawroszów, bo zasługuje ona na coraz większą uwagę. Chcę jedynie zaznaczyć, że ich losy mogą spotkać każdego z nas. Może nie wszystkie, bo jest tego jednak sporo, ale pojedyncze, jak najbardziej. Miłość, przyjaźń, choroba, śmierć. To wszystko dotyczy każdego człowieka. Powieść nie jest poradnikiem jak sobie radzić w konkretnej sytuacji, bo przepisu na to nie ma. Ona uświadamia, że nie jesteśmy sami, że ktoś już przez to przechodził, a następna osoba dopiero stoi przed takimi wyzwaniami. To pociesza, wspiera i daje nadzieję, że skoro oni sobie poradzili, to my też damy radę.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak

Nie sposób zapomnieć - Imogen Clark

08:04

Nie sposób zapomnieć - Imogen Clark

Instagram
Śmierć jest czymś nieuniknionym i czeka każdego z nas. Nie mamy na to żadnego wpływu. Jedni będą 
mieli dłuższe życie, inni krótsze, ale dla każdego nadejdzie koniec. Zdecydowanie trudniej jest pogodzić się z odejściem młodej osoby. Mogła jeszcze coś przeżyć, zobaczyć, czegoś doświadczyć i już nie będzie miała na to szansy. Gdy jest to poprzedzone ciężką chorobą, jest jeszcze trudniej. Czemu musi cierpieć? Czy jej ból byłby mniejszy, gdyby trafna diagnoza padła wcześniej? Tego nie wiemy i już nie będziemy wiedzieć. My musimy żyć dalej.

Romany staje właśnie przed takim wyzwaniem. Musi żyć dalej, choć jej mamy już nie ma. Odkąd dowiedziała się o chorobie mamy, wiedziała, że ten dzień, gdy jej już nie będzie, jest coraz bliżej, że Angie ma coraz mniej czasu. Mimo to nie była gotowa na jej śmierć. Nie można przygotować się na odejście najbliższej osoby. Romany ma wsparcie w przyjaciołach Angie. Może na nich liczyć, wie, że pomogą jej w tym jednocześnie pierwszym roku bez mamy i ostatnim roku szkoły średniej. Nie przypuszczała jednak, że ta pomoc będzie aż tak zaplanowana przez jej matkę…

Testament zmarłej wszystko jasno określał. Jest ich czworo, każdy ma udzielać pomocy Romany w innym zakresie przez rok, potem dziewczyna ma już sobie radzić sama. Zainteresowani nie kryli zaskoczenia. Oczywiście, było dla nich jasne, że po śmierci matki nie zostawią Romany samej sobie, ale nie sądzili, że ma to wyglądać w ten sposób. Szczególnie Tiger nie wykazał entuzjazmu, ponieważ nie wyobrażał sobie zamieszkać w jednym miejscu na cały rok. On, który niejednokrotnie potrafił zmieniać miejsce pobytu z dnia na dzień! Jednak choćby nie wiadomo jak bardzo mu się to nie podobało, musiał spełnić życzenie Angie. 

Okazuje się, że Angie doskonale wiedziała, kto czym ma się zająć. Tiger, Maggie, Leon oraz Hope idealnie wykonują swoje zadania. Nie przypuszczali nawet, jak bardzo sami tego potrzebowali. Dzięki swoim działaniom zmienili swoje życie, choć nie spodziewali się, że cała sytuacja będzie miała taki skutek. Otworzyli się na pewne rzeczy, inne przepracowali i stali się lepszymi ludźmi. Czy Angie wiedziała, że tak będzie? Tego już się nie dowiemy, ale możemy przypuszczać, że znała swoich przyjaciół lepiej niż oni sami. 

I to jest niesamowite. Właśnie takie osoby są naszymi przyjaciółmi. Znają nas, wiedzą, co jest dla nas dobre. Oczywiście, dla Angie najważniejsza była Romany, jej jedyne dziecko, dla którego chciała jak najlepiej nawet wtedy, gdy zostanie sama. Ale dzięki swojej przewidywalności Romany nie była sama. Miała lepsze wsparcie i opiekę, niż mogła się spodziewać. 

Wiecie co? Ta książka jest po prostu piękna. Nie można tego inaczej określić. Miłość, jaka bije z Angie do córki, ma niesamowitą siłę. Szczerość, dbałość o szczegóły, pełne oddanie. Angie uczyła się być matką, jak każda kobieta, ale jej styl życia był na tyle specyficzny, że było to dla niej jeszcze większe wyzwanie. Nie poddała się, walczyła o każdy dzień, o przyszłość dla nich obu. Bardzo mi zaimponowała. Miała prawo mieć wątpliwości czy sobie poradzi. Wiele zawdzięczała Maggie, ale jeszcze więcej samej sobie.

Bardzo spodobał mi się zabieg powrotu do przeszłości. Autorka nie skupia się tylko i wyłącznie na teraźniejszości, ale wraca do wcześniejszych wydarzeń i wyjaśnia, jakim sposobem czworo aż tak różnych osób znalazło wspólny język i zaprzyjaźniło się na całe życie. Byłam przekonana, że powieść będzie dotyczyć przeżyć Romany, ale dobrze, że było inaczej. Zbyt wiele wydarzeń z młodości bohaterów miało ogromne znaczenie dla ich przyszłości. Każda z postaci oddziałuje na całość powieści. Nie ma mniej lub bardziej ważnego bohatera. Liczy się każda podjęta decyzja.

Ta książka otula, rozbawia i wzrusza. Pokazuje ludzkie życie i uczucia. Uwielbiam takie powieści, bo są prawdziwe. Oczywiście, można w nich doszukać się pewnych przerysowań, ale głównie opierają się na wydarzeniach, które mogą dotyczyć każdego z nas. Ta powieść uczy, że życie jest krótkie i z pewnymi decyzjami nie można czekać. Liczy się tu i teraz, miłość i przyjaźń. Bez tego życie nie ma sensu. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza
Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger