19:00

Siedem sióstr - Lucinda Riley

Źródło zdjęcia

Siedem sióstr, siedem książek. Ma to sens. Jakoś tak początkowo odkladałam czytanie tych książek i powiem tak - z jednej strony szkoda, że te dwie historie poznałam tak późno, ale z drugiej strony zrobiłam bardzo dobrze, bo krócej czekam na premierę trzeciego tomu ;)
O Pa Salcie można powiedzieć wiele, ale przede wszystkim jedno rzuca się w oczy. Jest to człowiek bardzo tajemniczy, trudny do rozgryzienia. Jednak dla swoich przybranych córek nie ma wad. Siedem dziewcząt przyjeżdża nad Jezioro Genewskie zaraz po tym, jak dowiedziały się, że ich ojciec nie żyje. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo zmieni się ich życie.

Maja była na miejscu. Nadal mieszka w rodzinnym domu i jako pierwsza dowiaduje się o śmierci Pa Salta. Również ona przekazuje smutną wiadomość swoim siostrom. Wszystkie są oszołomione tym, co się stało, każda reaguje inaczej. Czują jeszcze większe zaskoczenie, gdy okazuje się, że dla wszystkich dziewcząt Pa Salt zostawia wiadomość.

Najstarsza z sióstr dowiaduje się, że swoich korzeni powinna szukać w słonecznej Brazylii. Nie wie, czego może się spodziewać, bo niby skąd miałaby wiedzieć? Od początku wiedziała, że jest adoptowana, ale nigdy nie miała możliwości, a nawet chęci, aby dowiedzieć się czegoś na temat swoich biologicznych rodziców. Nagle pojawia się...szansa? Nie. Możliwość? Też bym tego tak nie nazwała. Raczej motywacja i jakikolwiek ślad. Podejrzewam, że gdyby Maja bardzo chciała i choć trochę się postarała, to już wcześniej wzięłaby sprawę w swoje ręce.

Co dzieje się dalej? Wiele. Maja trafia na ślad swojej prababki Izabeli i dzięki temu odkrywa tajemnicę swojego pochodzenia. W tym momencie przenosimy się 80 lat wstecz, do czasów młodości Izabeli. Dowiadujemy się, jak wyglądało Rio w jej czasach, jak przebiegała budowa Chrystusa Odkupiciela, górująca nad miastem, a wreszcie - jakie wydarzenia miały wtedy miejsce w życiu prababki bohaterki książki.

Siedem sióstr może zafascynować, ale może też zniechęcić. Historia jest prowadzona dwutorowo, za co ma u mnie już dużego plusa. Muszę coś przyznać - bardziej urzekła mnie historia Izabeli. Miała w sobie więcej uroku i jakiejś takiej urzekającej atmosfery, przez którą chciało się wracać do tej książki. Nie ujmuję tego rozdziałom poświęconym Mai, jednak one miały "to coś" w znacznie mniejszym stopniu. I właśnie to może trochę zniechęcić czytelnika. Po prostu czuje się tę różnicę podczas lektury.

Pomijając ten jeden fakt, mogę powiedzieć tylko jedno. Książka jest bardzo dobra, świetna. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością i odkładając ją już myślałam o tym, kiedy będę mogła znowu ją czytać. Nie ma tu żadnej ściemy. Siedem sióstr całkowicie wciąga. Gdy przeczytałam do końca, jakoś nie mogłam się pogodzić z tym, że to już koniec.

Autorka miała pomysł i dobrze go wykorzystała. Fabuła jest jednocześnie prawdziwa i mocno... magiczna? Nierzeczywista? Zgrabnie połączona została prawdziwość i swego rodzaju baśniowość.

Lucinda Riley  zapoczątkowała tą książką serię, która zapowiada się bardzo ciekawie. Miałam to szczęście, że od razu mogłam zacząć czytać drugą część. Niedługo odbędzie się premiera trzeciej książki serii i mam nadzieję, że szybko będę mogła ją przeczytać.

W każdym razie. Jeżeli macie ochotę na odrobinę wytchnienia i przeniesienia się w daleki świat, choć jednocześnie tak bliski, sięgnijcie po Siedem sióstr. Niech nie wystraszy Was objętość, nawet nie zauważycie momentu, kiedy zobaczycie ostatnią kropkę :)

2 komentarze:

  1. Mam tą serię w planach i już nie mogę się doczekać, jak wpadnie w moje ręce. :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger