15:47

"Niebieskie nitki" M. Gutowska-Adamczyk


Zaczęło się tak, że weszłam do biblioteki w celu wypożyczenia pierwszego tomu "Cukierni pod Amorem". Oczywiście, że nie było ani jednego egzemplarza (a ja naiwna myślałam, że będzie:p), ale za to znalazłam "Niebieskie nitki". Z braku laku postanowiłam zacząć od tej książki, a "Cukiernię..." zdobyć innym razem.


Szesnastoletnia Linka przeżywa bardzo trudne chwile. Jej rodzice postanowili wziąć rozwód, co doprowadziło do przeprowadzki do dworku, w którym teraz zamieszkują trzy pokolenia - Linka, jej mama Joanna, babcia Musia  oraz prababcia Bunia, z którymi nie może znaleźć wspólnego języka, a na dodatek pod nogami biega suczka Bella. Dziewczyna nie może się pogodzić z tym, co ją spotkało. Pałacyk z biegiem czasu zaczął zmieniać się w ruderę. Doszło do tego, że Linka spokojnie mogła w swoim pokoju raczyć się świeżym powietrzem, ponieważ dach postanowił ogłosić bunt i po prostu się zapaść. 
Co może jej pomóc? Okazuje się, że tym kto wyciągnął do niej pomocna dłoń jest sławny pisarz,  z którym prowadzi wirtualną korespondencję. 
Joannie wcale nie jest łatwiej w życiu. Rozwód, córka nie zwracająca na nią uwagi, problemy finansowe, podupadające zdrowie matki, coraz mniej klientów w gabinecie. I ta książka, która sprawiła, że wyładowała się na autorze. A w ogóle go nie znała! Jest jej ta strasznie wstyd za napisane do niego słowa! Czy jej wybaczy? I jak to się skończy?

Szczerze mówiąc, gdy zaczynałam czytać bałam się faktu, że jest to raczej literatura dla młodzieży. Linka momentami tak bardzo mnie denerwowała! I skąd się wzięła reszta bohaterów? Odpowiedź na to oraz inne pytania szybko się znalazła, jednak czytałam dalej i dalej, aż do końca. Gdy dojechałam do ostatniego słowa miałam kłąb myśli, które układały się w jedno pytanie: dlaczego on? No ale taka wola autorki:)
Książka może nie jest taka do końca lekka, ponieważ są momenty wprowadzające trochę nerwową atmosferę, ale i tak czytało mi się bardzo miło i z przeczuciem, że po coś to wszystko jest.

;*



12 komentarzy:

  1. Autorka tej książki to jedna z tych, które w końcu chciałabym poznać:) I ja również, z chęcią przeczytałabym w końcu "Cukiernię..." :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też się na "Cukiernię..." czaję, jak widać na razie mi to nie wychodzi;) Ale się nie poddam;)

      Usuń
  2. o autorce słyszałam wielokrotnie, ale nie miałam jeszcze sposobności obcować z jej twórczością, niemniej jednak zamierzam nadrobić zaległości w tej kwestii. Tylko chce zacząć od innej pozycji, bo powyższa średnio mnie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałam przeczytać coś innego, ten tytuł trafił w moje ręce dosłownie przez przypadek:) Ale traktuję to jako zapowiedź pozostałych pozycji:)

      Usuń
  3. Bardzo lubię autorkę i tę książkę na pewno też przeczytam, tylko najpierw chciałabym wrócić do "Cukierni..." i przeczytać drugi tom "Miasta Świateł".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli musi poczekać w kolejce. Ale co się odwlecze, to nie uciecze;)

      Usuń
  4. Cukiernia wiernie na mnie czeka, ale wcześniejsze twory autorki trochę mnie zawodzą. np. Mariola w moim odczucia była była b. słaba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat innych jej książek nie mogę się wypowiedzieć z prostego powodu - "Niebieskie nitki", to pierwsza książka pani Małgorzaty, którą przeczytałam. Mam jednak nadzieję, że niedlugo się to zmieni:)

      Usuń
  5. Autorkę chciałabym poznać, ale nie może od tej strony :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlatego ja już nie chodzą do biblioteki (chyba, że w celach towarzyskich :)) Zawsze coś znajdę, a potem czytam i zapominam o milionie pozycji czekającym na półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie mam zamiaru rezygnować w wizyt w bibliotece choćby dlatego, że jest to dla mnie źródło książek, a poza tym jednak przyjemne jest wyszukiwanie, nawet przypadkowe, książek;)

      Usuń

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger