14:13

Schronisko w Podgórowie - Joanna Tekieli


Nie ma chyba nic gorszego od rutyny, która potrafi zniszczyć nawet najlepszy związek. Dlatego czasami szukamy nowych rozwiązań i pomysłów, żeby to nasze życie jakoś urozmaicić, zmienić. Żeby znowu poczuć to "coś", co czuliśmy na początku. Chcemy dobrze! Tylko są takie chwile, że przesadzamy i osiągamy efekt odwrotny od zamierzonego. 

Taka właśnie rutyna wkradła się do małżeństwa Ewy i Mariusza. Praca, dom, dzieci. I tak w kółko. Oboje czuli, że wszystko kręci się wokół tych trzech tematów i wśród nich umknął im taki jeden mały, ale dość ważny szczegół. Ich związek. Ich małżeństwo. Ich relacje, dzięki którym przecież stworzyli rodzinę. Co im pozostaje? Wprowadzenie zmian! 

Nadarzyła się niesamowita okazja. W Podgórowie, maleńkiej miejscowości, na sprzedaż zostało wystawione schronisko. Nadaje się ono do generalnego remontu, nie ma tam prądu, lodówki. Rzeczy, bez których naprawdę ciężko się żyje. Małżeństwo decyduje się jednak na kupno i wraz z dziećmi przenoszą się na wieś. Mariusz, którego zadaniem było dopilnować procesu kupna, pewne sprawy przemilczał i kobieta została postawiona przed faktem dokonanym. Cóż jednak miała zrobić, skoro ich mieszkanie zostało już sprzedane? Nie pozostawało nic innego, jak zacisnąć zęby i wziąć się do pracy. Naprawdę ciężkiej pracy. 

Na miejscu czeka ich prawdziwe zderzenie z rzeczywistością. Nikogo nie znają, są zdani tylko na siebie, warunki są mocno spartańskie. Ewa łapie się za głowę. Jak mogli się na coś takiego zdecydować?

Już naprawdę w ciemno sięgam po książki Joanny Tekieli. Jej twórczość jest dla mnie gwarancją dobrze spędzonego czasu. Tym razem też tak było. Autorka ma niesamowity dar do opisów. Czytając je miałam wrażenie, że sama jestem w Podgórowie i zaraz znajdę się w schronisku, żeby sprawdzić postępy w remoncie. Bohaterowie są tacy... ludzcy. Daleko im do ideału, ale dzięki temu są prawdziwi. Z tą książką mam jednak mały problem.

Historia wydaje mi się mało realna. Źle to ujęłam, więc inaczej. Pewien element tej historii wydaje mi się mało realny. Nie ma takiej siły, która by mnie zmusiła do kupna nieruchomości przed jej dokładnym obejrzeniem, sprawdzeniem i przeanalizowaniem, co dokładnie trzeba będzie zrobić, kupić itd. To jest dla mnie tak nierzeczywiste, że ktoś może się decydować na coś takiego, nawet w książce, że w mojej relacji z tą fabułą pojawia się zgrzyt. Na szczęście, tylko ten jeden. Wszystko to, co dzieje się wokół tej jednej, dla mnie nieprawdopodobnej, sytuacji przyjmuję bez zastrzeżeń. 

Bardzo podobała mi się determinacja Ewy. Mariusz zachował się... hmmm. Jakby to ująć dyplomatycznie :p Zachował się bardzo niedojrzale i nieodpowiedzialnie. A co zrobiła Ewa? Mimo wściekłości, żalu i rozczarowania nie poddała się. Musiała pamiętać, że nie była w tym wszystkim sama, dzieci musiały mieć pewność, że są bezpieczne, mogą jej dalej ufać. Że dalej mają dom. I Ewa dała radę! Rodzina jej pomogła, ale to niczego nie umniejsza. Chwile zwątpienia tez były i w tej sytuacji to też jest normalne. Bohaterka musiałaby być z kamienia, żeby nie okazać żadnych emocji. 

Poprowadzenie w ten sposób fabuły było strzałem w dziesiątkę. Okazało się, że nawet taki nierzeczywisty początek można przekuć w opowieść, która nas przyciąga. Joanna Tekieli to potrafi i chwała jej za to. Mam nadzieję, że już niedługo znowu będę mogła milo spędzić czas z jej twórczością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger