11:27

Śpiewaczka - Maciej Klimarczyk

  
Instagram
Kiedy czytam kryminały często słyszę od mojego Męża: wiesz już, kto zabił? W przypadku tej książki odpowiedź znałam od samego początku. Takie pytanie zupełnie nie pasuje do Śpiewaczki. Jeśli o chodzi o tę książkę, nie należy zastanawiać się kto zabił. Trzeba postawić pytanie: dlaczego Eliza Kantecka zabiła Witolda Krugera?

To nie był przypadek. Morderstwo zostało zaplanowane w najmniejszym szczególe. Eliza bardzo dobrze przygotowała się do wszystkiego. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na żadną pomyłkę. Kluczem do wygranej było panowanie nad sobą, dobrze zagrana rola i, przede wszystkim, cierpliwość. Takie zachowanie nie było jej obce. Jako największa gwiazda bydgoskiej Opery Nova wiedziała, że sobie poradzi. Antykwariusz nie miał najmniejszych szans. Zapraszając ją do swojego domu nie wiedział, że podpisał na siebie wyrok śmierci.

Eliza zrobiła to, co musiała. Długo czekała, aby dokonać zemsty. Nie miała pewności, czy po tym, jak wszystko się już skończy odczuje ulgę. Za to wiedziała, że jest to jej najważniejsza rola w życiu. Jej publicznością jest policja, prokuratura, psychiatrzy. Właśnie ich musi przekonać, że nie kłamie, że jest szczera, że nie miała motywu. A może miała?

Śpiewaczka nie jest takim zwykłym kryminałem, gdzie na pierwszym planie mamy poszukiwania mordercy oraz motywu, jakim się kierował. Owszem, mordercę mamy podanego jak na tacy. Za to motyw jest jedną wielką zagadką. Jednak jego poszukiwania docierają do czegoś większego. Do historii bezbronnego dziecka, które od wielu lat cierpiało i skrywało w sobie tajemnicę, a ona oddziaływała na całe jego życie. Eliza nie była jedynym skrzywdzonym dzieckiem. Było ich wiele. Ile dokładnie? Tego nigdy się nie dowiemy.

Wiecie, co najbardziej rzuciło mi się w oczy? Fakt, że osoba sprawiająca wrażenie takiej miłej, uczynnej, wręcz bezinteresownej, potrafi zrobić coś takiego i potem tak normalnie żyć. Patrząc na niego, nie można się było spodziewać, jak wygląda jego prawdziwe oblicze. Ten człowiek nie brał pod uwagę tego, jak wiele cierpienia doświadczyły te dzieci. Mam wrażenie, że nie do końca był tego świadomy. Okazuje się, że człowiek potrafi wiele ukrywać przed innymi, a jeszcze więcej przed samym sobą. 

Ta książka jest literackim debiutem Macieja Klimarczyka. Szczerze? Trudno mi w to uwierzyć. Czytanie jej zajęło mi dwa dni. Nie mogłam się doczekać zakończenia, a jednocześnie nie chciałam, żeby moje spotkanie z Elizą dobiegło końca. Narracja została poprowadzona tak, że nie sposób było się od niej oderwać. Fabuła jest bardzo rozbudowana, działo się w niej wiele, ale autorowi udało się wszystko połączyć tak, że tworzyło całość, wszystko się zgadzało, nie było zbędnych wątków. Zakończenie? Bardzo oryginalne, pozostawiające całą fabułę w zawieszeniu, sprawiające, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, co mogłoby być dalej, a nie zostało napisane. Jego otwartość jest furtką dla wyobraźni.

Często wspominam, że boję się debiutów. Z nimi naprawdę bywa różnie. Czasami są jednym wielkim rozczarowaniem, kiedy indziej widać w nich potencjał, a jeszcze innym razem są tak dobre, że aż chce się czekać na kolejną książkę autora. Ten trzeci przykład idealnie pasuje do Śpiewaczki

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger